Zróbcie wszystko, cokolwiek mój Syn wam powie….
15-letni chłopiec przejeżdżał wraz ze swoim ojcem samochodem obok niewielkiego lotniska w małym miasteczku w stanie Ohio. Nagle nisko lecący mały treningowy samolot stracił kontrolę, zaczął kręcić się gwałtownie w powietrzu, a chwilę później zanurkował prosto w dół na pokryty betonem pas startowy. Impet uderzenia był ogromny.
Widząc to, chłopiec zaczął krzyczeć:
„Tato, tato, zatrzymaj samochód!"
Kilka minut później chłopiec wyciągał pilota z roztrzaskanego samolotu. Był nim 20-letni student, adept lotnictwa, który ćwiczył umiejętność startów i lądowań. Skonał on chwilę później w ramionach roztrzęsionego chłopca.
Kiedy ten chłopiec powrócił do domu, rzucił się w ramiona swojej matki płacząc:
„Mamo, on był moim kolegą! On miał tylko 20 lat!"
Szok spowodowany wypadkiem, którego był świadkiem, był dla niego tak wielki, że tego wieczoru nic nie jadł. Udał się jedynie do swego pokoju, zamknął drzwi i położył się na łóżku.
Chłopiec ten pracował po kilka godzin dziennie w miejscowym sklepie. Każdy cent, który zarobił, odkładał na lekcję pilotażu. Jego cichym marzeniem było uzyskać licencję pilota po przekroczeniu 16-tego roku życia. Rodzice chłopca zastanawiali się nad tym, jaki skutek wywrze na ich synu tragiczny wypadek kolegi. Czy przestanie brać lekcje pilotażu, czy też będzie kontynuował je dalej? Postanowili jedynie, że decyzję o tym musi podjąć on sam.
Kilka dni później matka zauważyła w jego sypialni otwarty zeszyt z notatkami. Na jednej ze stron napisane były dużymi literami słowa: „CHARAKTER JEZUSA". Poniżej umieszczona była lista jakości:
- Jezus był blisko Boga.
- Jezus pomagał biednym.
- On był bez grzechu.
- Jezus był pokorny.
- On nie był egoistą.
Czytając te notatki, matka chłopca ze łzami w oczach dziękowała Bogu za to, że w trudnych chwilach podjęcia decyzji, jej syn zwrócił się o pomoc do Chrystusa.
Kiedy zadała synowi pytanie: Co zdecydował odnośnie latania? Syn odpowiedział:
„Mamusiu, mam nadzieję, że ty i ojciec mnie zrozumiecie.
Z pomocą Bożą będę dalej kontynuował latanie".
Ta dzisiejsza ewangelia mówi o tym, że ci nowożeńcy zaprosili na swoje wesele Jezusa.
Jest takie przysłowie, które wszyscy znamy: Jak trwoga to do Boga.
I tak to jest, że o Bogu pamiętamy kiedy w życiu dzieją się ciężkie chwile.
Do Boga przychodzimy kiedy sami jesteśmy już bezradni.
Ale kiedy w naszym życiu jest dobrze, kiedy jest radość i wesele – to często Bóg jest nam niepotrzebny.
Ta dzisiejsza Ewangelia przypomina nam, że Bóg jest naszym przyjacielem i chce wspólnie z nami przezywać i nasze radości.
Zastanówmy się…
Czy umiem swoją radość przeżywać z Bogiem.
Czy zapraszam Jezusa na swoją zabawę, dyskotekę, studniówkę, prywatkę…
Czy jest dla Niego miejsce kiedy ze znajomymi siadam do stołu, aby się pobawić, pośmiać, zrelaksować…
Czy w moich zabawach, w przeżywaniu ich Pan Bóg może być obecny?
Czy w wreszcie mojej modlitwie nie ograniczam się tylko do próśb, a za otrzymywane laski już Bogu nie dziękuję…?