Panie, jeśli chcesz, możesz mnie oczyścić.
25 grudnia 1977 r. zmarła w zakładzie dla dzieci upośledzonych w Fiszorze koło Niegowa matka Benigna, samarytanka.
Zanim wstąpiła do klasztoru, nazywała się Stanisława Umińska i była aktorką Teatru Polskiego w Warszawie.
Po świetnym debiucie w "Świerszczu za kominem" Dickensa, we wczesnych latach dwudziestych XX wieku, wróżono jej wielką karierę.
Niedługo później całą polską prasę obiegła wstrząsająca wiadomość z Paryża.
Umińska kochała młodego i znakomicie się zapowiadającego pisarza (krytycy pisali o nim jako "drugim Sienkiewiczu"), Jana Żyznowskiego.
Był chory na raka.
Dogorywał w szpitalu w Paryżu wśród nieprawdopodobnych cierpień.
Umińska nie mogła patrzeć na jego ból, postanowiła go skrócić i zastrzeliła Żyznowskiego.
Sąd przysięgłych francuskich ułaskawił ją i zwolnił od kary.
Wróciła do kraju.
Opuściła jednak scenę i wstąpiła do klasztoru.
Wybrała Zgromadzenie Sióstr Samarytanek, założone wówczas przez Jadwigę Jaroszewską, aby "pomagać w stwarzaniu warunków zadawalających tym, którzy z powodu upośledzenia fizycznego lub moralnego nie mogą pracować w warunkach zwykłych".
W okresie okupacji jako matka Benigna ukrywała w klasztornym zakładzie wychowawczym wielu uciekinierów, ściganych przez gestapo.
Po wojnie służyła upośledzonym dzieciom.
Dzięki jej posłudze wielu odnalazło radość życia i jego sens.
Powrót człowieka do Boga bywa czasem zaskakujący dla świata, a niekiedy i dla samego zagubionego, ale zawsze naznaczony radością z odnalezienia tego, co najcenniejsze, jedyne...
Trąd był bardzo zaraźliwy, toteż wszyscy cierpiący na podejrzane choroby skóry byli zsyłani do osiedli dla trędowatych, gdzie przeżywali resztę swych dni w izolacji od społeczeństwa.
Nic dziwnego, że wielu Ojców Kościoła porównywało upadłą ludzką naturę właśnie do trądu, widząc w tej wyniszczającej chorobie obraz grzechu.
Istnieje jednak pewna różnica. Podczas gdy zachorowanie na trąd równało się zwykle wyrokowi śmierci, z grzechem sprawa ma się inaczej. Istnieje nadzieja na wyzdrowienie i odzyskanie sił w sakramencie pokuty.
Jezus ma moc uzdrowić nas z naszych grzechów. On zawsze jest gotów nam je wybaczać! Nie pozwól więc, by wstyd i poczucie winy trzymały cię z dala od Niego. Uniż się przed Nim jak trędowaty z Ewangelii i wyznaj Mu, jak bardzo potrzebujesz uzdrowienia. Naśladuj Jego ogromną ufność w moc Jezusa: „Jeśli chcesz, możesz mnie oczyścić" (Łk 5,12). Trędowaty nie miał żadnych wątpliwości - On wiedział, że Jezus może przywrócić mu zdrowie.
Nie wahaj się więc i otwórz przed Jezusem swoje serce w sakramencie pokuty. Zwróć się do Pana, który ma moc cię oczyścić. Uklęknij przed Nim, a On powie ci te same słowa, które wypowiedział przed wiekami: „Chcę, bądź oczyszczony" (Łk 5,13).